Zawsze lubiłam kwiaty. W dzieciństwie zrywałam je z przydomowego ogródka i bawiłam się w komponowanie bukietów, które rozstawiałam w swoim pokoju. Dzbanki, dzbanuszki, filiżanki i kubki wypełniałam kolorami. Z niemal każdego spaceru wracałam z choćby kilkoma kwiatami, gałązką przebarwiającej się jesienią winorośli albo naręczem rumianków z pobliskich pól.
Niestety, w przydomowym ogrodzie brakuje mi miejsca na kwiaty, szczególnie na te jednoroczne. Rabaty są już wypełnione do granic możliwości, a żywopłoty, które przez lata się rozrosły, dają sporo cienia. Większość kwiatów na bukiety takich warunków nie lubi. A tych kwiatów, które już tam rosną, jakoś szkoda ścinać.

Przypadek, który tak często rządzi życiem i tym razem nam pomógł. Sąsiadka chciała pilnie sprzedać działkę na ROD niedaleko nas. Super tanio! Zapytała, czy ktoś z naszych znajomych nie byłby zainteresowany, ale zanim daliśmy znać znajomym, sami się zdecydowaliśmy na zakup, traktując go trochę jak „inwestycję”, która przy okazji da nam trochę plonów w postaci warzyw.
Planując zimą układ rabat doznałam olśnienia 😉 Przecież część rabat mogę przeznaczyć na kwiaty do bukietów! Jest tyle gatunków, które chciałabym mieć, a na ROD miejsca jest mnóstwo.
I tak pomiędzy grządkami z selerami, ogórkami i kukurydzą pojawiły się lewkonie, lwie paszcze, kosmosy, astry, zatrwiany, floksy drummonda, aminki, marchewki i wiele innych. Tnę je bez żalu, bo na ROD bywam tylko przez chwilę co jakiś czas (zwykle kilka razy w tygodniu).

Jak zaplanowałam rabaty?
Mój ogród kwiatów ciętych zorganizowałam w podwyższonych grządkach, bo ziemia na ROD jest fatalna, to zbita, twarda jak skała glina. Część najwyższych roślin, jak kosmosy, mieczyki, aminki i dzika marchew rośnie w gruncie przy obrzeżach działki.
Chciałam, żeby rośliny rosły blokami, dzięki czemu łatwiej mi je podpierać – obok siebie rosną kwiaty o takiej samej wysokości i pokroju, nie zacieniają się, nie dominują jedne nad drugimi. Żeby rozłożyć nieco akcenty w ogródku, nasadzenia tych samych kwiatów podzieliłam na części, rozmieszczone w różnych miejscach.
I tak, rabata z lewkoniami, które kwitły najwcześniej, była w trzech miejscach, dzięki czemu akcent kolorystyczny rozłożony był na trzy różne punkty, a nie skupiony w jednym. Podobnie zrobiłam z astrami, zatrwianami, ostróżkami i lwimi paszczami, których mam dużo. Floksy drummonda i skabiozy mam tylko na jednej rabacie, podobnie jak cynie. Sadząc je wybrałam jednak takie rabaty, które będą kwitły w innym terminie niż sąsiadujące do nich.

Dla urody ogródka i bukietów starałam się dobierać kwiaty kolorystycznie tak, żeby ładnie się ze sobą komponowały. W tym roku to odcienie brzoskwiniowe, ceglane, biel i zgaszone róże.
Jesienią planuję powiększyć rabaty gruntowe i dobrze przygotować ziemię w nich, by jednorocznym gatunkom rosło się w nich dobrze. Już wiem, że w kolejnym sezonie chcę zdecydowanie więcej kwiatów.

Jakie kwiaty posadziłam?
Wybierałam gatunki, które jak najdłużej postoją w bukietach. Jako pierwsze zakwitły lewkonie, którym bardzo szybko towarzystwa zaczęły dotrzymywać floksy drummonda. Kolejne były kosmosy, aminki, zatrwiany i lwie paszcze. Przy domu, od początku lata, rabaty warzywne pięknie zdobiły nagietki, a na rabatach kwiatowych wygodnie rozgościła się orlaya. Mam nadzieję, że będzie się rozsiewać sama i już na zawsze zostanie w naszym ogrodzie. Na początku lipca pierwsze kwiaty zaczęły pokazywać ostróżki jednoroczne i cynie. Astry, które lubią krótsze dni z kwitnieniem czekają na późne lato.
W ogrodzie kwiatów ciętych mam jeszcze mieczyki, żurawki i przywrotniki, które świetnie sprawdzają się w roli wypełniaczy bukietów.
Kiedy siałam kwiaty na bukiety?
Najwcześniej, w połowie lutego, posiałam kwiaty, które nieźle znoszą chłód, oznaczane często jako „hardy annuals”. Po skiełkowaniu przeniosłam je do nieogrzewanej szklarni, gdzie mieszkały aż do przeniesienia je w grunt w kwietniu. Groszki pachnące, lwie paszcze, lewkonie, skabiozy czy zatrwiany znoszą niewielkie przymrozki, jednak gdy tylko temperatura zbliżała się do zerwa solidnie je okrywałam.
Baldachowate aminki, orlaye i marchew, czy charakterystyczne dla naszych pól chabry i ostróżeczki, są nawet bardziej odporne, kilkanaście stopni na minusie też nie powinno im zaszkodzić. Te kwiaty można też siać bezpośrednio do gruntu pod koniec lata, wiosną szybciej wystartują.

Kolejne wysiewy zrobiłam pod koniec marca, wtedy na rozsadnik poszły kosmosy, astry, cynie, tytoń i słoneczniki. Po skiełkowaniu tacki z siewkami też poszły do nieogrzewanej szklarni, jednak w ich przypadku jeszcze dokładniej pilnowałam temperatury i jak tylko spadała zabierałam je na noc do garażu. Te kwiaty można też wysiać bezpośrednio do gruntu w maju.
Na wiośnie moje wysiewy się nie skończyły. Na przełomie czerwca i lipca posiałam rozsadę kwiatów dwuletnich i bylin przydatnych do bukietów. Na rozsadnik poszły naparstnice, łubiny, goździki brodate, krwawniki i złocienie morowa.

Jakie kwiaty sprawdziły się najbardziej
U mnie głównym kryterium pozytywnej oceny jest czas, jaki kwiaty dadzą radę dobrze prezentować się w wazonie. I tu trochę negatywnie zaskoczyły mnie lewkonie, które na szczęści bronią się urodą. Mają jednak dwa zasadnicze minusy. Nawet jeśli na opakowaniu nasion widać piękne, pełne kwiaty wcale nie znaczy, że wszystkie sadzonki będą pełne. W ramach jednej odmiany lewkonia może mieć zarówno pełne, jak i pojedyncze kwiaty. Te pojedyncze są ok, pachną, ale nie są tak spektakularne jak te pełne. Jedna z moich rabat w ¾ była wypełniona kwiatami pojedynczymi.
Drugi minus lewkonii jest taki, że w wazonie spędzą maksymalnie 5 dni wyglądając przyzwoicie, ale już ok. 3 dnia, mimo codziennej wymiany wody, zaczynają dziwnie pachnieć. Jednak są tak piękne, że za rok z pewnością wysieję je znowu.

Pozytywnie zaskoczyły mnie floksy drummonda i lwie paszcze. Oba długo utrzymują świeżość w bukiecie, rozwijając kolejne kwiaty. Floksy są świetnym wypełniaczem bukietu, lwie paszcze budują jego strukturę. Obcinane wypuszczają boczne pędy, które pięknie zakwitają, dając nam dodatkowy, kwietny plon.

Astry, cynie i zatrwiany są bukietowymi długodystansowcami. Półtora tygodnia przetrwają bez problemu, jednak, trzeba pamiętać o regularnej wymianie wody i usunięciu wszystkich niepotrzebnych liści. Pod powierzchnią wody powinny się znajdować wyłącznie łodygi kwiatów. Bardzo długo w bukietach utrzymują się też złocienie.
Aminki, orlaye, kosmosy i marchew to doskonałe wypełniacze bukietów. Delikatnie się „sypią” ale i tak całkiem nieźle stoją w bukiecie. Przez tydzień wyglądają przyzwoicie. Podobnie wygląda sytuacja z groszkiem.

Ogród kwiatów ciętych już po pierwszym sezonie tylko zaostrzył mój apetyt. Chcę więcej! To niesamowita wygoda i komfort mieć pod ręką świeże kwiaty do ścięcia i to w takich ilościach, że można z nich tworzyć całe kompozycje. Do kwiatów, które siałam w tym roku dołączą ich kolejne odmiany, będzie też więcej dalii i piwonii. Planuję przenieść cebule kwiatowe z przebudowywanej rabaty przed domem, co dodatkowo zapewni mi materiał na bukiety wiosną.
Już dziś, w samym środku lata, cieszę się na kolejny sezon w naszym ogrodzie kwiatów ciętych.
