Od kilku lat staram się wykorzystywać do uprawy warzyw nie tylko wiosnę i lato, ale także jesień i zimę – pory roku kojarzone raczej ze zbiorami i ich przetwarzaniem, niż z wysiewami i sadzeniem. Przez ten czas nauczyłam się bardzo wiele, a przede wszystkim nabrałam odwagi i doświadczenia.
Jest wiele roślin, które doskonale znoszą minusowe temperatury i małą ilość światła, dlatego plon z nich możemy pozyskiwać całą zimę. Są też takie, które może zimą nie są najsmaczniejsze, lub spędzają ją szczelnie okryte ziemią, ale wysiane w poprzednim sezonie zdecydowanie szybciej ruszają na wiosnę i dają znacznie szybszy plon.
W moim warzywniku na zimę zawsze zostają jarmuże i brukselki. Sadzę je w zasadzie wyłącznie po to, by zjadać je właśnie zimą. Lekko przemrożone tracą goryczkę, zyskują za to głębię smaku i taką specyficzną, lekką słodycz. Jarmuże i brukselki sieję wiosną, sama przygotowuję rozsadę i w kwietniu wysadzam na grządki. Aż do pierwszych przymrozków w zasadzie z nich nie korzystam, za to zimą opijam się smoothie z jarmużu. Uwielbiam też brukselkę z masłem i bułką tartą.
Zawsze jesienią, dokładnie w październiku (ok. 25.10), sadzę też czosnek. Ten z jesieni wykształca znacznie większe główki niż sadzony wiosną.
W zeszłym roku, dla eksperymentu bo zostało mi kilkadziesiąt cebulek z wiosny, posadziłam też na zimę dymkę i byłam zachwycona efektami. Już w czerwcu miałam ogromne cebule gotowe do zbioru, a całą wiosnę korzystaliśmy ze szczypiorku i młodych cebulek.
W tym roku jesienią wkroczyłam w kolejny etap :). Kupiłam dwie odmiany dymki przeznaczonej właśnie do zimowej uprawy i liczę na poważne zbiory wiosną. Co jak co, ale cebuli w kuchni nigdy za dużo.
Od kilku lat na zimę wysiewam też różne rodzaje sałaty. Masłowa i lodowa rosną w szklarni, czekając na wiosenny zbiór. Czasami tylko uszczykuję im pojedyncze listki, ale z braku światła nie są szczególnie smaczne. Za to wiosną mam piękną sałatę znacznie wcześniej. W szklarni mam też rukolę, taką bylinową, która cięta doskonale odbija od korzenia. Ona również plonuje całą zimę.
Na zewnątrz sieję mizunę i roszponkę. Te sałaty zbieram całą jesień i zimę, wiosną niestety bardzo szybko wybijają w pędy kwiatowe.
Na liście jesiennych wysiewów mam tez szpinak. W zasadzie sieję go zwykle w sierpniu, ale tym razem trochę zamarudziłam i posiałam go we wrześniu. Efekt był taki, że przed zimą nie zebrałam ani listka. Zwykle mam szpinakowe plony przez cały wrzesień i październik, a wiosną – już od marca. Tym razem muszę zatem poczekać do wiosny.
W tym roku jesienią wysiałam też marchewkę, pietruszkę i koperek. Zrobiłam to późno, w listopadzie, tuż przed przymrozkami, celowo tak, by rośliny nie skiełkowały, bo wówczas raczej by przemarzły. Dodatkowo, posiałam je nieco gęściej, na wypadek, gdyby któraś jednak nie przetrwała chłodu zimy, a całą rabatkę przykryłam dosyć grubą warstwą słomy. Liczę, że w czerwcu będę już zbierać dorodne marchewki.
W zeszłym roku zupełnie przez przypadek udał mi się mały eksperyment – w ziemi, w której rosły ziemniaki zostało parę bulw i dowiedziałam się o nich tylko dlatego, że pięknie wykiełkowały na wiosnę. Wykopałam je i były w idealnym stanie, bardzo świeże, co więcej w zasadzie smakowały jak młode ziemniaki. Zastanawiam się, czy nie spróbować w przyszłym roku posadzić rządka ziemniaków na taki wczesny zbiór. Niczym nie ryzykuję, najwyżej stracę kilka ziemniaczanych bulw.
W tym roku w mojej szklarni zimują także pory i cebula wysiewane z nasionka. Dostałam je od koleżanki, nie zdążyły urosnąć, a szkoda było je wyrzucić. Zobaczymy co wyjdzie z tego eksperymentu.
Uwielbiam takie sytuacje, bo dzięki nim uczę się ciągle czegoś nowego. Większość moich warzywnych doświadczeń kończy się jednak sukcesem, tym bardziej nie boję się próbować.
I Was również do tego zachęcam!