Skip to main content

Od kilku lat jesień nie kończy sezonu upraw w moim warzywniku. W gruncie na zimę pozostają sałaty, zimowa dymka, czosnek oraz marchewka i pietruszka, które sieję i sadzę jesienią dla wcześniejszych zbiorów.

Dotychczas nie okrywałam moich zimowych upraw, ale część z nich rosła w szklarni. Te, które pozostawały w gruncie w zdecydowanej większości dawały radę przetrwać zimę, choć przy bardziej mroźnych latach wychodziły z tego sezonu mocno pokiereszowane.

Zimowa uprawa to trochę loteria, ale z moich doświadczeń wynika, że łatwiej w tym temacie odnieść sukces, niż porażkę. Na rynku jest coraz więcej odmian przeznaczonych do siewu jesiennego, na zbiór wiosną. Łagodnieje klimat, a zimowa temperatura to jeden z kluczowych czynników, od których zależy powodzenie w tym temacie. Ważna jest też lokalizacja warzywnika (miejsce na otwartej przestrzeni, czy osłonięte).

Jeśli wszystko idzie dobrze, dzięki zimowemu siewowi można cieszyć się zbiorami 2-3 tygodnie wcześniej, a to oznacza dorodną sałatę w kwietniu, czy sporej wielkości marchew w czerwcu. Ostra zima potrafi jednak zupełnie wymrozić jesienne wysiewy, a zimna wiosna spowolnić ich wzrost. Wówczas wielkość zbiorów może być mało zadowalająca.

Siew wiosenny daje zdecydowanie większą gwarancję sukcesu, niż jesienny. Ja jednak lubię eksperymentować i naginać ogródkowe zasady. Wychodzę z założenia, że nasiona są tanie i nic nie szkodzi mi zaryzykować i sprawdzić, czy się uda. Mogę zyskać wcześniejsze zbiory lub co najwyżej stracić kilka złotych, które wydałam na nasiona. 

W tym roku postanowiłam nieco zwiększyć szanse na sukces zimowych upraw. Nad posadzoną na zimę sałatą i cebulą, a także nad wysianymi w listopadzie marchewką i pietruszką umieściłam własnej roboty tuneliki.

Roślinom pod nimi jest zdecydowanie cieplej, nie są narażone na tak duże wahania temperatury, ziemia ma wyższą temperaturę, a wiatr nie ma tam wstępu. Co więcej, ta tania instalacja jest wielokrotnego użytku, przyda mi się w przyszłości do okrywania wiosennych wysiewów. 

Do zrobienia zimowych tunelików użyłam:

  • taniej rurki pcv z supermarketu budowlanego
  • sznurka jutowego
  • bambusowych tyczek
  • flizeliny. 

Najpierw dobrze wymierzyłam potrzebną ilość rurek. Szerokość konstrukcji zależy od szerokości rabaty, którą osłania, wysokość od docelowej wielkości roślin. Moje tuneliki w najwyższym punkcie mają 35 cm, a rośnie pod nimi dymka, sałata i szpinak.

Rurki pocięłam na odcinki takiej samej długości, przygięłam w łuki i wbiłam w ziemię w równym rzędzie i w takich samych odległościach jedna od drugiej. Kolejnym krokiem było ich ustabilizowanie, w tym celu przywiązałam do nich na górze bambusową tyczkę. Całość przykryłam flizeliną, której boki obciążyłam deskami, by nie porwał jej wiatr. 

Koszt jednego metra rurki PCV to ok. 3 zł, flizelina, szczególnie ta na metry, to koszt ok. 3-5 zł/mb, tyczki bambusowe kosztują kilka zł za szuka, cena zależy od długości. Cały tunelik kosztował nas średnio ok. 20 zł.