Skip to main content

Moja przygoda z trawami zaczęła się od jednej kępy rozplenicy, kupionej w sklepie ogrodniczym. Sięgnęłam po nią ze względu na piękne kotki, zdobiące tę trawę jesienią. Później trafiłam na wyprzedaży na zabiedzone miskanty w różnych odmianach i postanowiłam je przygarnąć. Oba egzemplarze są w moim ogrodzie do dziś, a dzieliłam je tak wiele razy, że ich potomkowie rosną także w wielu innych ogrodach.

Rozplenice i miskanty sprawiły, że zakochałam się w trawach i z roku na rok mam ich coraz więcej. Są piękne, w większości niezawodne, zdobią ogród niemal przez cały rok, z małą przerwą na wiosenną regenerację. Trawy plus wiatr to widowisko, w które można wpatrywać się z kubkiem gorącej kawy i kawałkiem korzennego ciasta godzinami.

A co zrobić kiedy trawy zaczynają marnieć od jesiennego deszczu?

Moje trawy trzymam przez całą zimę związane w kępy, które pięknie zdobi jesienny i zimowy szron. Takie chochoły z traw to nie tylko efekt estetyczny, ale także znaczące wsparcie dla kęp w przetrwaniu zimy. Stożki wzrostu są wówczas znacznie lepiej chronione przed zimowymi chłodami. Zdarzało się, że trawom było tak ciepło, że wewnątrz chochoła puszczały soczysto zielone młode pędy w czasie, gdy na zewnątrz szalały mróz i wiatr.

Wiosną jednak z chochołami trzeba się pożegnać i nastaje czas wielkiego cięcia. Ja zwykle robię to w marcu, kiedy trawy jeszcze nie zaczynają rosnąć. Zbyt późne przycięcie sprawia, że uszkadzamy pierwsze młode liście, na których do końca sezonu będzie widać ślad. Nie wygląda to najładniej, ale czasami niestety trudno wyczuć właściwy moment. Zbyt wczesne przycięcie też nie jest najlepszym pomysłem, bo trawa może podmarznąć. Kiedy nie jesteśmy pewni pogody, warto zostawić garść ściętych łodyg i położyć je na świeżo przyciętej kępie. To pozwoli jej łatwiej przetrwać ewentualne wiosenne przymrozki. Z mojego doświadczenia wynika, że właśnie połowa marca to właściwy czas, by zacząć się przyglądać trawom i powoli ruszać do nich z sekatorem.

Tniemy nisko, ale zawsze zostawiamy „jeża” z zeszłorocznych pędów. Powinien mieć 10-15 cm. Odrastające łodygi i liście szybko go zakryją. Jednak wszystkie trawy potrzebują cięcia. Stipa, czyli ostnica, podobnie jak wiele turzyc, zdecydowanie bardziej woli wyczesywanie starych kłosów.

A! i jeszcze jedno. Nie trzeba spieszyć się z usuwaniem traw z ogrodu, nawet jeśli wydaje się, że uschły. Niektóre z nich, jak rozplenice, startują bardzo długo. Bywały lata, że jeszcze w maju wyglądały, jakby zima ostatecznie się z nimi rozprawiła, a kilka dni później puszczały pierwsze zielone listki. Dlatego rozplenicy daję czas i do tej pory nigdy się nie zwiodłam, zawsze odbija.

Jeszcze jeden ważny temat: nawożenie. Generalnie trawy świetnie sobie radzą nawet na przeciętnych glebach, ale z odrobiną nawozu na start i w trakcie sezonu wyglądają jeszcze bardziej spektakularnie. Ja stosuję gnojówkę z pokrzyw, podlewam nią moje trawy dwa razy w roku. Jeśli akurat nie mam gnojówki, wówczas stosuję płynny nawóz do roślin zielonych. Z nawożeniem trzeba jednak uważać, za dużo azotu zamieni nasze trawy w dorodne zielone kępy, ale bez kwiatostanów, a to właśnie od są nie mniejszą niż liście ozdoba większości gatunków.

Ojej, strasznie się rozpisałam 🙂 Lepiej chodźcie już na spacer po mojej „minikolekcji” traw, może któraś spodoba się Wam na tyle, by zaprosić ją do swojego ogrodu :).

Miskanty

Mam je w kilku odmianach, niestety etykiety z nazwami się nie zachowały. Wszystkie to zapewne miskanty chińskie, bo doskonale trzymają się w kępie, nie rozchodzą na boki. Największy z moich okazów dorasta do ponad 2 m wysokości, najmniejszy ma wysokość do kolana. Są jednak jeszcze miskanty cukrowe, które potrafią dorastać do jeszcze większych niż 2m rozmiarów. Wszystkie doskonale rosną, świetnie radzą sobie zimą, a związane w chochoły są prawdziwą ozdobą zimowego ogrodu.

Miskanty lubią gleby żyzne i nieco wilgotne. Znoszą półcień, ale na słońcu zdecydowanie lepiej się wybarwiają. Odmian jest tyle, że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.

Narodową kolekcję miskantów możecie zobaczyć w ogrodzie pokazowym Państwa Majów, przy szkółce Daglezja w Rykach. Tam też bardzo łatwo upolować wiele gatunków i odmian traw. Co roku we wrześniu w Rykach odbywa się ich festiwal. To wydarzenie zdecydowanie warte zobaczenia

Rozplenice japońskie, piórkówki

Na polskim rynku pojawia się coraz więcej odmian tej bardzo dekoracyjnej trawy. Najbardziej niezawodna w naszych warunkach jest odmiana Hameln, ale inne, przy zapewnieniu im dobrych warunków, też powinny sobie poradzić. A co to te „dobre warunki”? Przede wszystkim słoneczne i zaciszne stanowisko, żyzna i wilgotna gleba. Rozplenica lubi być nawożona, u mnie wystarczy dwukrotne podlanie ją gnojówką z pokrzywy. Dzięki temu stanowi zdrową, dorodna kępę i jednocześnie pięknie i obficie zakwita. Rośnie do ok. 80 cm wysokości i podobnie na szerokość.

Rozplenicę po zimie można ściąć nieco później niż pozostałe trawy, bo dosyć późno startuje. W naszym ogrodzie rośnie już kilka lat i nawet zaczęła się rozsiewać.

Hakonechloa

To moja ulubiona trawa. Jej piękne, kaskadowo układające się kępy delikatnie falują na wietrze. Kwiaty są niepozorne, to liście, nieco kojarzace się z bambusem, stanowią największą ozdobę. Najlepsze miejsce dla tej trawy to żyzna, dobrze przepuszczalna gleba, słońce lub półcień. Odmiany o jasnych liściach wolą stanowisko lekko zacienione, tam czują się zdecydowanie lepiej.

Hakonechloa rośnie niezbyt wysoko, do 40, 50 cm wysokości, za to zdecydowanie mocniej rozkłada się na boki. Doskonale prezentuje się na obwódkach rabat.

Proso rózgowate

To niepozorna trawa, która aż do końca sierpnia nie wyróżnia się niczym szczególnym. Liście są ładne, ale nie rzucają na kolana, może tylko te odmiany o srebrzystym zabarwieniu ładnie odcinają się na tle zielonych żywopłotów. Jednak to, co dzieje się z tą trawą pod koniec lata wręcz zachwyca. Nagle pojawia się nad nią chmura pięknych, bordowych koraliczków. Kwiatostany są ażurowe, więc nie zasłaniają rabaty, i niesamowicie tańczą na wietrze.

Proso lubi wilgotne podłoże i słoneczne stanowisko. W półcieniu rośnie słabiej, ale też daje sobie radę, może tylko nieco gorzej się wybarwia. Późną jesienią dodatkowego uroku tej trawie nadaje kolor liści, który staje się intensywnie bordowy. Trawa ładnie trzyma się kępy i nie rozchodzi na boki.

Trzęślica, molinia

Tę trawę również mam w kilku odmianach, których nazw niestety nie jestem w stanie już odtworzyć. Moje egzemplarze mają od 0,5 do 2,5 m wysokości. Najbardziej podoba mi się trzęślica trzcinowata, która rośnie wysoko. Choć liście są niepozorne i przypominają raczej trawę łąkową, to kwiatostany zdecydowanie nadrabiają urodą. Pojawiają się pod koniec lata wystrzeliwując wysoko ponad zwartą kępę liści. Są bardzo ażurowe i doskonale odnajdą się w każdym miejscu rabaty, a także jako solitery. Ich kępy pięknie będą się prezentowały na tle trawnika.

W moim ogrodzie mam także dwie odmiany trzęślicy modrej, jedną o jasnych, paskowatych liściach. Ta rośnie najsłabiej, jest dosyć niska. Druga rośnie nieco wyżej, osiąga wysokość nawet do 70 cm. Piękne, ażurowe kwiatostany, jesienią wystają ponad zwartą kępę liści.
Trzęślica lubi jasne, słoneczne i nie suche stanowiska, próchniczą dobrze przepuszczalną glebę.

Trzcinnik

Moje okazy trzcinnika pochodzą od jednej sadzonki, kupionej kilka lat temu na festiwalu traw w szkółce Państwa Majów w Rykach. Po pierwszym roku zebrałam nasiona, a dwa lata później moje wysiewane trzcinniki pięknie zakwitły zajmując pół rabaty 🙂 To trawa o pięknych liściach, zebranych w zwarte kępy, ale szczególną ozdobą są właśnie wiechowate kwiatostany. Rośnie mniej więcej do 90 cm wysokości. Preferuje gleby żyzne i słoneczne stanowisko, wówczas lepiej rośnie i kwitnie, jednak to trawa, która świetnie poradzi sobie w każdych warunkach.

Turzyce

Mój ogród zdominowała turzyca morrowa, która rozrasta się poprzez kłącza, ale odmian turzyc jest zdecydowanie więcej. Ta morrowa jest zimozielona,, na liściach ma charakterystyczne żółte lub białe pasy, które nadają jej charakteru. Rośnie do ok. 30 cm wysokości i niepowstrzymywana szybko opanuje znaczna część rabaty. Kwiaty są niepozorne i pojawiają się w czerwcu. Turzyca morrowa lubi słońce i lekki półcień, niekoniecznie mocno żyzną, ale raczej wilgotną ziemię. Choć jest zimozielona, warto ją przyciąć wiosną, wówczas bardzo szybko wypuści świeże liście, tworząc zwarte kępy. To doskonała roślina na obrzeża rabat.

W moim ogrodzie mam także turzycę muskegońską inaczej zwaną palmową. Ta druga nazwa pochodzi od charakterystycznych liści, układających się właśnie jak u palemki. W czerwcu zdobią je piękne, mięsiste kwiatostany. Dorasta do ok. 70 cm wysokości i lubi wilgotną ziemię. Pięknie komponuje się z roślinami o dużych liściach, jak np. hosty.

Na mojej rabacie trawiastej sporo miejsca zajmuje turzyca włosista, w dwóch odmianach: o srebrnych i brązowych liściach. Od kilku lat doskonale się rozsiewa. To trawa, której nie ścinam wiosną, za to dokładnie wyczesuję kępy pozbywając się zeschniętych liści. Turzyca włosista ma nieco „płaczący” pokrój, jakby rozlewa się po rabacie. Lubi słoneczne ale wilgotne miejsca i niestety, potrafi przemarzać zimą. Doskonale sprawdza się także do nasadzeń w donicach.

Inną turzycą obecną w moim ogrodzie jest turzyca ceglasta. To piękna roślina o zwartych kępach, dostastających do ok. 40-50 cm, i delikatnych, cieniutkich liściach. Jej również nie przycinam po zimie, wystarczy przeczesanie kępy i pozbycie się zeschłych liści. Jest dosyć mrozoodporna, ale niestety potrafi tez przemarznąć, dlatego warto ją okryć na zimę. Lubi słoneczne lub półcieniste stanowisko i lekko wilgotną, przepuszczalną glebę.


Sporobolus różnołuskowy

Ta trawa jesienią zamienia się chmurę podobnych do malutkich perełek nasion, osadzonych na łodyżkach wystających ok. 30 cm nad kępę nitkowatych liści. Jest niesamowicie dekoracyjna, choć delikatna. Lubi stanowiska słoneczne, suche i kamieniste, nie boi się trudnych warunków. Jest dosyć trudno dostępna w Polsce, więc jeśli gdzieś na nią traficie, bierzcie bez zastanowienia, na pewno nie będziecie żałować. Najpiękniej wygląda sadzona większymi łanami, po min. 5 sztuk. Łatwo rozmnaża się przez nasiona, więc jesienią warto je zebrać.

Śmiałek darniowy

Niektórzy uważają tę trawę za chwast, jest bowiem doskonale znana z naturalnych stanowisk – miedzy, obrzeży lasu i łąk, gdzie tworzy wielkie łany falujących na wietrze kwiatostanów. Śmiałek jest trawą tworzącą zgrabne, niskie kępy liści, nad które w czerwcu wyłaniają się pięknie, przebarwiające się na żółtokłosy. Lubi przeciętne, lekko wilgotne gleby, stanowisko słoneczne i jest w pełni mrozoodporny.


Ostnica

To bardzo popularna trawa, najpiękniej prezentująca się w dużych skupiskach, gdzie jej liście mogą falować na wietrze. Niestety nie jest prosta w uprawie i bardzo łatwo przemarza, przynajmniej na wschodzie Polski, gdzie znajduje się mój ogród. Trzeba jej zapewnić słoneczne, przepuszczalne stanowisko, najlepiej sprawdzi się nieco wyniesiona rabata, z lekko żyzną i wilgotną ziemią. Ja od kilku lat hoduję ostnicę w donicach i chowam ja na zimę do pomieszczenia gospodarczego, co jakiś czas podlewając, dzięki temu mogę się nia cieszyć co rok.


Imperata cylindryczna

Kolejna trawa, która najlepszy efekt daje jesienią. Jej delikatnie zabarwione na czerwono kłosy stają się wówczas purpurowe. Dorasta do 50 cm i niestety (albo właśnie „stety”) doskonale rozrasta się na boki, zajmując coraz większą powierzchnię rabaty. Preferuje stanowiska żyzne i wilgotne. W pierwszych latach po posadzeniu może przemarzać, dlatego wskazane jest jej okrycie na zimę. Później doskonale radzi sobie samodzielnie.

Tatarak trawiasty

To nie trawa, ale bylina bardzo ja przypominająca, dlatego trafia do mojego zestawienia. Jest zimozielona, niska, o mocno spłaszczonych liściach. Rozrasta się poprzez kłącza. Lubi bardzo wilgotne stanowiska, lekkie zacienienie i najlepiej czuje się w okolicy zbiorników wodnych.

Konwalnik

To też nie trawa, ale często zaliczany jest właśnie do tego grona ze względu na kształt liści. Jest prawdziwą gwiazdą na rabacie, szczególnie wówczas, gdy ściółka kontrastuje z kolorem liści. Kwitnie drobnymi, dzwonkowatymi kwiatami przez całe lato. Konwalnik lubi miejsca jasne, ale niekoniecznie dobrze będzie się czuł w pełnym słońcu. Najlepsza ziemia to umiarkowanie żyzna i umiarkowanie wilgotna, w gliniastym i mokrym miejscu może zagniwać. Z konwalnikiem trzeba uważać w zimie, bo lubi przemarzać, dlatego tę roślinę warto ściółkować.

A Wy macie trawy w swoim ogrodzie?